Bieszczadzka przygoda
29 maja uczniowie klasy IIIA wraz z nauczycielami wyjechali na czterodniową wycieczkę w Bieszczady.
Pierwszym przystankiem naszej wyprawy była Trzcinica, gdzie znajduje się Skansen Archeologiczny Karpacka Troja. W wyniku prac wykopaliskowych odkryto tutaj jedną z najstarszych osad w Polsce oraz wiele zabytków dawnej sztuki i rzemiosła.
Karpacka Troja to najlepiej zachowane grodzisko wczesnośredniowieczne w Małopolsce i jedno z najstarszych grodzisk słowiańskich. W okresie wczesnego średniowiecza (780-1031 r. n.e.) znajdował się tu potężny gród, centralny ośrodek jednego z plemion zamieszkujących w tym czasie Małopolskę. W trakcie badań prowadzonych w Trzcinicy odkryto ponad 160 tys. zabytków i przebadano konstrukcje obronne.
Na bazie tych odkryć powstał niepowtarzalny w skali europejskiej Skansen Archeologiczny - Oddział Muzeum Podkarpackiego w Krośnie. Karpacka Troja to teren grodziska, „Wały Królewskie" oraz obszar u jego podnóża, zwany parkiem archeologicznym.
Na początku pan przewodnik oprowadził nas po muzeum, w którym zgromadzone są eksponaty związane z historią tego miejsca. Następnie zwiedziliśmy skansen, gdzie zlokalizowane są rekonstrukcje wioski otomańskiej (sprzed 3,5 tys. lat ) z początków epoki brązu oraz słowiańskiej z wczesnego średniowiecza (IX w.). Mogliśmy tam zobaczyć jak żyli ówcześni ludzie i jak wyposażone były ich domostwa. Później wspięliśmy się na wzgórze, na teren grodziska, tam znajdowały się zrekonstruowane wały obronne, bramy prowadzące do grodu oraz chaty. Ostatnim miejscem była platforma widokowa, położona w najwyższym punkcie grodziska. Stamtąd mogliśmy z góry spojrzeć na Karpacką Troję i podziwiać walory krajobrazowe regionu. Po powrocie do pawilonu w sali multimedialnej obejrzeliśmy film przedstawiający historię powstania osady i opis prowadzonych w tym miejscu prac archeologicznych.
Drugiego dnia wycieczki naszym celem był rejs statkiem turystycznym Biała Flota oraz zwiedzanie zapory wodnej w Solinie. Zaraz po śniadaniu udaliśmy się więc na przystań Jawor, skąd wyruszyliśmy w godzinny rejs po Zalewie Solińskim. Podczas rejsu kapitan statku opowiadał o historii tych terenów i ciekawostkach z nim związanych, a my podziwialiśmy urozmaiconą linię brzegową oraz najpiękniejsze i najdziksze zakątki „Bieszczadzkiego Morza”.
Po rejsie zwiedziliśmy od środka zaporę Solińską. Trasa zwiedzania prowadzi przez halę produkcyjną, maszyn i turbin, do chłodnych (ok. 7 st. C) podziemnych tuneli zwanych galeriami. W jednej galerii pięć metrów poniżej dna zbiornika poznaliśmy zasady wznoszenia poszczególnych sekcji, instalacji urządzeń kontrolno-pomiarowych zapory oraz sposoby uszczelniania podłoża. W kolejnej zobaczyliśmy ciekawostkę zapory solińskiej, jaką jest jedna z 28 szczelin pomiędzy najwyższymi sekcjami zapory. Są to tzw. fugi oszczędnościowe czyli szczeliny, ciągnące się aż do korony zapory, z widoczną na dnie wodą. Zapora w Solinie to zapora typu ciężkiego (waży ponad 2 mln ton), ale nie jest ona monolitem. Składa się z 43 niezależnie pracujących bloków betonowych. Taka struktura zapobiega powstawaniu niekontrolowanych naprężeń, które mogą skutkować pękaniem elementów zapory. Jest to największa budowla hydrotechniczna w Polsce o długości 664 m i wysokości 82 m. Zwieńczeniem dnia było ognisko z pieczeniem kiełbasek oraz zabawa w biesiadnej atmosferze.
Następnego dnia udaliśmy się na Połoninę Wetlińską. Wędrówkę rozpoczęliśmy z Przełęczy Wyżnej. Na początku trasy natknęliśmy się na dwa charakterystyczne pomniki. Jeden z nich, przypominający bramę skalną, poświęcony jest Jerzemu Harasymowiczowi, poecie szczególnie związanemu z Bieszczadami. Góry te były częstym tematem w jego twórczości. Pomnik na Przełęczy Wyżnej jest tak naprawdę symbolicznym grobem artysty, którego prochy, zgodnie z jego wolą, rozsypano właśnie nad połoninami 8 września 1999 r.. Obok monumentu dla poety, znajduje się pomnik z charakterystycznym, rzucającym się w oczy sznurem oraz krzyżem na skale. Poświęcony jest on „ofiarom gór” oraz tym, którzy walczą o to, by nikt w górach nie ginął, a więc ratownikom GOPR..
Z Przełęczy Wyżnej przeszliśmy do Chatki Puchatka (1228m npm), a następnie przez Przełęcz Orłowicza do Wetliny. Mimo że trasa ta nie należy do najtrudniejszych, nie lekceważmy jej, bowiem korzenie i kamienie mogą dać się boleśnie we znaki. Szczególnie osobom, które nie założyły odpowiednich butów! My wędrowaliśmy w trudnych warunkach pogodowych, więc pokonanie trasy ok. 12 kilometrów okazało się nie lada wyczynem, ale na szczęście wszyscy doszli o własnych siłach. Zmęczeni, ale zadowoleni wróciliśmy do Polańczyka.
(Niestety wszystko, co piękne szybko się kończy i) Każdy dzień przynosił nowe wrażenia i atrakcje, aż nagle zorientowaliśmy się, że nasza przygoda dobiega końca i nazajutrz opuścimy tę piękną bieszczadzką krainę. Droga powrotna była okazją do refleksji, dzielenia się spostrzeżeniami i przywoływania wspomnień na temat nie tylko wesołych sytuacji, ale i górskich wyzwań, które wspólnie pokonaliśmy.
...